Trzy książki, których nie warto brać do ręki!

Matko, co za dzień. Na tym generalnie mój wpis mógłby się kończyć. Matko, co za dzień! Jest bardziej depresyjny niż Najbardziej Depresyjny Dzień w Roku (tzw. Blue Monday). Nie wiem, czy to kwestia pogody (jak nic jestem meteopatą!), czy kwestia tego, że ostatnio mi przysłowiowy wiater w oczy wieje. Po pierwsze, od paru miesięcy nieustannie i bezskutecznie szukam sobie stażu lub praktyk, dzięki którym mogłabym powiększać moje doświadczenie zawodowe, które z uwagi na to, że jestem na początku mojej kariery, jest dość słabe i krótkie. Okazuje się jednak, że żeby iść na bezpłatną(!), trzymiesięczną praktykę (żeby się czegoś nauczyć!), należy mieć co najmniej tak ze… 3 lata doświadczenia. Więc jeśli czytają mnie osoby w wieku przedszkolnym – dobrze Wam radzę, znajdźcie sobie staż! Po drugie, nieuchronnie zbliża się ślub i wesele mojego przyjaciela. Nie mam ani sukienki, ani partnera, a jedno gorzej znaleźć od drugiego. Po trzecie, wczoraj włączając lampkę do kontaktu, żeby móc poczytać w łóżku książkę, przypitoliłam się o parapet. Mam guza na głowie wielkości piłki do tenisa, który przy każdym, nawet bardzo delikatnym dotknięciu przypomina o swoim jestestwie bolesnym pulsowaniem. Po czwarte… dzisiaj mogę tak marudzić bez końca.

Jako iż dzisiaj najlepiej wychodzi mi marudzenie, opiszę trzy książki, których przeczytanie nie było dla mnie najlepszym pomysłem.

1. Pinokio -C. Collodi. – Pamiętam jak dzisiaj, to była pierwsza książka, której nie przeczytałam do końca. Jako iż była lekturą szkolną w jakiejś 4 klasie podstawówki, dostałam później mało satysfakcjonującą mnie i moją mamę ocenę. Jak dla mnie ta książka nie była do przełknięcia. Lalka, która ożywa, ucieka od ojca, zaczyna nałogowo kłamać, zadaje się z innymi szemranymi postaciami, i zjada ją wieloryb. Do dzisiaj pamiętam, że czytając Pinokia śniły mi się później koszmary.

2. Loża – Joanna Oparek. – Uwielbiam książki, które są oparte na biografiach sławnych ludzi, więc gdy na stoisku z tanimi książkami na Placu Nowym znalazłam powieść o Halinie Modrzejewskiej, aż zatrzęsły mi się kolana ze szczęścia. Szczęście nie trwało jednak długo. “Loża” jak dla mnie jest po prostu nudna. Niby w opisie na odwrocie książki naobiecywano wartką akcję, skandale, intrygi i nie wiadomo jeszcze co, ale sama fabuła ciągnie się jak makaron w piosence “Tak mi źle” z Wojny Domowej. Jeden wielki bełkot, jeden wielki niewypał.

3. Szubienicznik – Jacek Piekara. – Czytając zapowiedź tej książki myślałam, że będzie napisana z dużym poczuciem humoru, wartką akcją, ciekawymi postaciami. Słowem – taki trochę Sapkowski tylko bez fantastycznych wstawek. Okazało się że czytanie tej książki to droga przez mękę. Opisy są dłuższe niż w “Nad Niemnem” i moim zdaniem bardzo przesadzone. I na dodatek już teraz mogę Wam powiedzieć co będzie się działo w następnych tomach, bo pomimo próby stworzenia zawiłej fabuły, jest bardzo przewidywalna. Jednym słowem jak dla mnie niewypał.

This entry was posted in Ocenione książki and tagged , , , , , , . Bookmark the permalink.

3 Responses to Trzy książki, których nie warto brać do ręki!

  1. Kaaisa says:

    Szemrane towarzystwo Pinokia rozbawiło mnie do łez 😀 Podoba mi się Twój styl pisania, na luzie. Będę często zaglądać, pozdrawiam!
    Kasia
    P.S. Dla mnie nie do strawienia jest “Lord Jim” Conrada… Trzy podejścia, trzy klęski… Nigdy więcej 😉

  2. 5000lib says:

    Bardzo lubię Szubienicznika, pochłonęłam dwie części, a nie przepadam, eufemistycznie pisząc, za Nad Niemnem, albo pisaniem Orzeszkowej, ale jako kobieta z niesamowitą biografią własną, była dla mnie odkryciem. Pozdrawiam

Leave a comment